Joanna Wowrzeczka
La Misère du monde
(Nędza świata)

wernisaż: 26 marzec 2010, godz. 17:00
Baszta Czarownic
Wystawa będzie czynna do 09.05.2010.

1 2 3 4 5 6910 6911 6912 6914 6916
6919 6921 6922 6926 6927 6930 6932 6934 6935 6936
6938 6940 6944 6945 6949 6950 6952 6953 6956

Joanna Wowrzeczka (1972)- malarka (dr od 2008) i socjolożka (dr od 2004). Jako socjolożka zajmuje się badaniem pola sztuki w Polsce, jako artystka problemem zdominowanych. Społeczny obszar aktywności: współzałożyciela Galerii "Szara" w Cieszynie, redaktorka działu sztuka w magazynie "Opcje". Tworzy Klub Krytyki Politycznej na Śląsku. Nominowana do nagrody Kobieta 2009 Roku ("Gazeta Wyborcza"). Artystyczny obszar aktywności: finalistka I i II edycji konkursu :Obraz Roku" (2001, 2002) - laureatka jednej z czterech równorzędnych nagród głównych w 2002 roku. Uczestniczka rezydencji artystycznej - stażu w North Wales School of Art and Design w Wrexham w Walii, przyznanego w drodze konkursu przez Galerię Bielską BWA (2008). Wyróżnienie Regulaminowe w ramach Konkursu "Bielska Jesień" 2009, 39.Biennale Malarstwa, Galeria Bielska BWA. Obrazy w kolekcjach Stowarzyszenia "Zachęta Sztuki Współczesnej" "Znaki czasu", zachodnio - pomorskie i śląskie.

Wystawy indywidualne (wybór):
2001 - "O Andrzeju", Galeria ASP, GCK, Katowice
2006 - "Pogrzeb, plaża i ty", galeria lokal_30, Warszawa
2006 - "Hommage a AW", Galeria Amfilada, Szczecin
2007 - "Prawdziwe Historie", "Krakauer Haus", Norymberga

Projekt "Nędza świata" obejmuje prace, które są próbą mówienia w imieniu praktyków niemocy, przemawiania w imieniu tych, którzy głosu nie mają. La Misère du monde to tytuł książki francuskiego socjologa Pierra Bourdieu, który na gruncie nauk społecznych dokonał podobnego zabiegu.
Jedną z bohaterek projektu jest pani Bogumiła, która nie miała szczęścia w swoim życiu. Urodziła się w rodzinie milicjanta i księgowej. W konkurencji z później urodzonym bratem przegrywała. Całą swoją czułość przeniosła na mężczyzn spoza domu. Mając 18 lat urodziła pierwsze dziecko, mając 19 lat drugie. Każda próba pójścia do pracy kończyła się porażką, bo młodsza córeczka nieustannie chorowała. Mąż z rozpoczętymi, lecz nieukończonymi studiami spełniał obowiązek mężczyzny - chodził do pracy i tyle. Bogusia miotana przez los, w końcu porzuca dorastające córki, pijanego męża i próbuje życia bez przemocy. Zakłada nowy dom, który niestety nie chce być bogatym domem. Nauczyła się zbijać ciśnienie tętnicze krwi (powyżej 170-180/105-110 w spoczynku) bez środków farmakologicznych, opanowała do perfekcji przygotowywanie posiłków za 3 zł dla czteroosobowej rodziny, radziła sobie z menstruacją bez podpasek stosując szmatki (pocięte na kawałki stare prześcieradło), które potem prała w rękach (jak wszystko inne) i suszyła w ukryciu. Któregoś dnia, na skutek długotrwałej namowy córki, postanowiła zwrócić się o pomoc do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Pożyczyła pieniądze na bilet w jedną stronę (3,5 zł). Zaproponowano jej podpisanie umowy, tj. kontraktu socjalnego. Uprawnienia i zobowiązania Bogumiły jako klientki nabierały kształtu, dzięki biegłej pisowni pracownika socjalnego. Warunek otrzymania jakiegokolwiek wsparcia polegał rzekomo wyłącznie na osiągnięciu celów ustalonych wspólnie z przedstawicielem urzędu. Niestety, Bogusia nie może stać się satysfakcjonującym klientem, bo nie rokuje nadziei, jest społecznym odpadem, gdyż jej ekonomia dnia codziennego nie nadaje się na wpisanie w rubrykę: zadania. Przełamanie wstydu zapisanego w ciele (ujawniającego się tak rozpaczliwie, dramatycznie w gabinecie lekarskim) również nie stanowi atrakcyjnego celu dla kontraktu. Utrzymanie czystości bez łazienki, z zimną wodą w jednym kuchennopodobnym pomieszczeniu dla pomocy społecznej niestety nie stanowi dowodu na społeczną odpowiedzialność. Bogumiła wracając na piechotę myśli kim byłaby będąc klientem, którym nie stała się utrwalając tym samym swoją pozycję śmiecia... człowieka zbędnego.