Urszula Ślusarczyk
|
Urszula Ślusarczyk ur. w Lublinie w 1968 roku. Ukończyła Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Nałęczowie. Studia w Instytucie Wychowania Artystycznego UMCS w Lublinie. Dyplom w pracowni profesora Mariana Stelmasika w 1994 r. Uprawia malarstwo, Brała udział w kilkudziesięciu wystawach zbiorowych w kraju i za granicą. Zorganizowała dwadzieścia osiem wystaw indywidualnych. Ostatnie to m.i.: 2006: Galeria " Krypta u Pijarów", Kraków, Miejski Dom Kultury - Dom Środowisk Twórczych, Galeria "Pod Arkadami", Łomża, BWA Galeria Zamojska, Zamość. 2004: Galeria "Grodzka" BWA, Lublin, BWA, Sandomierz. 2003: ASP Kraków; BWA ,Piotrków Trybunalski; Miejski Ośrodek Sztuki, Galeria BWA, Gorzów Wielkopolski. Stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w 2000 roku. Otrzymała II nagrodę na Ogólnopolskim Konkursie Plastycznym na dzieło malarskie "Ekologia 95" w Radomiu, II nagrodę w kategorii rysunku w konkursie "Grafika Roku 1998" w Lublinie, wyróżnienie w kategorii rysunku w konkursie "Grafika i Rysunek Roku 1999" w Lublinie, medal - wyróżnienie honorowe na wystawie Wschodni Salon Sztuki 2000 w Lublinie oraz medal na XI Biennale Sztuki Sakralnej w Gorzowie Wielkopolskim. Prace w zbiorach prywatnych w Polsce, Niemczech, Szwecji, Francji, Hiszpanii i we Włoszech oraz w zbiorach Muzeum Chełmskiego w Chełmie, Kolekcji Lubelskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Lublinie, Muzeum Regionalnego w Puławach, BWA w Olsztynie, BWA w Kielcach, BWA w Kaliszu, BWA w Gorzowie Wlkp., Państwowego Muzeum na Majdanku, Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym, Muzeum Wsi Radomskiej w Radomiu oraz St. Georg und Marien, Ichtershausen k/Arnstadt, Niemcy, Galerii Współczesnej Sztuki Sakralnej "Dom Praczki", Kielce. Komisarz "Spotkań malarskich" i wystaw "Natura Natury" w roku 2001 oraz 2003/04, organizator sesji naukowej "Tradycja i sztuka" w roku 2006. Mieszka w Puławach. Pracuje na stanowisku adiunkta w Instytucie Sztuk Pięknych Akademii Świętokrzyskiej w Kielcach.
Wszystkie wystawy indywidualne od 2006 roku wstecz:
Udział w wystawach zbiorowych, wybór wystaw od 2006 roku wstecz
Teksty własne:
Kiedy oglądałam nowe obrazy Urszuli Ślusarczyk, ta właśnie kwestia wydała mi się najważniejsza - są one przede wszystkim "symfoniami w bieli". Wszystko rozgrywa się w achromatyce - biel miesza się w nich/na nich z szarością, a całość pozostaje spowita szarzejącą, stimmungową poświatą. Perłowa mgiełka otula je, gasi autonomię bieli, tuszuje surowość nierównych powierzchni, nadaje kompozycjom intymny charakter, bez względu na rozmiary, niejednokrotnie przecież monumentalne. Ona też podważa status quo obrazów - płaszczyzna pokryta farbami wydaje się a to fragmentem muru z liszajowatym wykwitem, a to starą, nadwerężoną przez długotrwałe używanie, spraną muślinową zasłonką z dziewczyńskiego pokoiku.
W przeciwieństwie do poprzednich prac malarki, nierzadko uderzających mocnym kolorem, mięsistą fakturą, najnowsze są bardziej ściszone, zawężone do kilku tonów, oparte głównie na zasadzie "wahliwości bieli", o której pięknie pisała Maria Rzepińska. Tamte często operowały "męskimi" barwami ziemi, głównie brązami ", te "dzieją się" w przestrzeni owego szczególnego zjawiska, którym jest couleur sans couleur, jak o nim pisano w XVIII-wiecznych podręcznikach malarskich. To kolor pozbawiony koloru, nie-kolor, "feministycznie" wysubtelniona gradacja półtonów i ćwierćtonów, gama, z której całkowicie wyeliminowano barwy nasycone, zasadnicze. Elementy jej szerokiego rejestru trudno nazwać: perłowy, srebrzysty, gołębi albo, jak mówią niektórzy, gołąbkowy, popielaty, siwy, grafitowy, dymny... Szarość bywa bowiem równie "wahliwa", jak biel.
To gama mistrzów - Watteau i Chardina, którzy z upodobaniem stosowali rozjaśnioną paletę, zharmonizowaną bielą lub szarością. Warto też wspomnieć Jeana-Baptiste'a Oudry'ego, który w Białej kaczce (1753) zrealizował zadanie na temat "białe przedmioty na białym tle". Maria Rzepińska nazwała ów obraz "prawdziwą symphonie en blanc majeur".
W XIX i XX wieku biel także intrygowała malarzy: ponad sto lat po zauroczonych nią artystach doby rokoka pojawił się Whistler ze swoją - nomen omen - Symfonią w bieli (ok. 1865), a blisko pół wieku później Malewicz z Białym kwadratem na białym tle (1918). To, oczywiście, tylko najbardziej spektakularne przykłady studiowania achromatyzmu. Można do nich dodać, wykonaną w odpowiedzi na błękitne monochromy Yves'a Kleina, serię Achrome (1958) Piero Manzoniego, w której autor skupił się na tożsamości materii, uchylając jakiekolwiek inne - tematyczne, przedstawieniowe - odniesienia, co dodatkowo wzmocniło tautologiczny walor gamy barwnej. Inną poetykę ma White surface (1963) Enrico Castellaniego - biały relief, uwydatniający geometryczny rygor. Obok tych doświadczeń sytuują się próby artystów polskich: srebrzysty relief Stażewskiego, od lat konsekwentnie zawężone do różnych odcieni białości obrazy Mariana Warzechy, kompozycje z bielą Grzegorza Bednarskiego.
Są to zarazem przykłady zgłębiania nie tylko warsztatu malarskiego, ale również tajemnicy nie-koloru. Za trudnością z jego nazwaniem kryje się bowiem sprawa istotniejsza - sprawa funkcji nie-koloru w obrazie. Dotyczy to zwłaszcza prac abstrakcyjnych.
W przypadku Urszuli Ślusarczyk kompozycje uniformizuje bowiem również właśnie brak jakichkolwiek sugestii pejzażowych czy przedmiotowych, które były czytelne w jej wcześniejszych realizacjach, a w ostatnich zostały całkowicie pominięte. Jedynymi elementami, które czasami podkreślają kierunek "organizacji" kompozycji, są równoległe wertykalne linie, przenoszące perspektywę w niekończącą się pozaobrazową przestrzeń, co sprawia, że obraz robi wrażenie kadru, fragmentu niewidzialnej całości.
Pojawia się zatem pytanie: czy sama paleta, i to taka, dla której nie udaje się znaleźć określenia, może stanowić czytelny znak sensu pochodzącego spoza dzieła malarskiego? Tym bardziej, że w pracach artystki równie trudno oszacować temperaturę poszczególnych tonów - wydaje się, że generalnie jest ona wyrównana, nie wychyla się ani w jedną, ani w drugą stronę, a to ostatecznie z płaszczyzny dzieła malarskiego czyni rodzaj tafli, zmatowionego awersu zwierciadła. Dzięki tym cechom dokonuje się przekroczenie tradycji "malarstwa materii"; czujemy, że przekraczamy granicę obrazu-przedmiotu, jego fizyczny, materialny status: dzieło nabiera charakteru meta-fizycznego, a my odnajdujemy się po jego drugiej stronie, po drugiej stronie lustra, w innej, niepojętej dla nas Rzeczywistości.
Małgorzata Kitowska-Łysiak
Malarstwo Urszuli Ślusarczyk konsekwentnie dąży do ominięcia przedmiotu, a zarazem nadania obrazowej płaszczyźnie samoistnej witalności. Artystka poszukuje mitycznego punktu, w którym materia kreślona pędzlem ożywa, każdy zaś obraz stanowi przeczucie początku.
Na obecny cykl prac artystki, zatytułowany "Ślady czasu", składa się seria obrazów wykonanych na metalowej płycie, w jednorodnej gamie barwnej zawartej pomiędzy bielą, odcieniami szarości i czernią. Surowość środków plastycznych w sposób dosłowny pogłębiają przetarcia odsłaniające podobrazie. Urszula Ślusarczyk porzucając przedmiot, rozpoznawany w jej wcześniejszych cyklach ("Architektura drewniana") nie rezygnuje z przedstawienia. Jej obrazy stawiają problem malarskiego wnikania w materię, w obszary najbardziej elementarnych kształtów. Kompozycję płócien określają asymetryczne wertykalne podziały wyznaczające granice przejścia pomiędzy kolejnymi chromatycznymi płaszczyznami. Niekiedy artystka przywołuje formy znane - na marginesach obrazów odtwarza rytm drewnianych belek, starannie rysując bieg słojów, innym razem odsyła do skojarzeń z korą drzew. Te motywy, zatrzymujące nasz wzrok na rozpoznawanych w dużym zbliżeniu detalach, sprawiają, że cały obszar obrazu jest przez nas interpretowany jako szczególny, intensywny stan skupienia materii " dzielonej bez końca złamaną barwą i grudkami farby. Mamy bowiem do czynienia ze szczególnym spektaklem kreacji " powolnym, cichym procesem wyłaniania form. "Malarska kosmogonia" Ślusarczyk jest wyciszona, wyłania się w pojedynczych detalach, cały czas na granicy rozpoznawalności kształtów. Decydujący jest właśnie ten motyw granicy, widoczny już w najogólniejszym planie kompozycyjnym. Artystka poszukuje bowiem owej zalążkowej formy stanowiącej o życiu obrazu-natury określając fazy przejścia, dojrzewania, komplikowania materii malarskiej. Płasko malowane, przylegające do podobrazia partie kontrastowane są cierpliwie kreślonymi obszarami przypominającymi bieg linii papilarnych, jasne pola graniczą z ciemnymi. Tajemnica zawarta jest w malarskiej fakturze, która burzy porządek rygorystycznych podziałów i ascetyczność zredukowanej chromatyki barw. Dyskretne operowanie malarską materią powoduje wyłanianie się najbardziej pierwotnych form, ożywiających pozornie neutralne, płaskie podziały płótna " kreuje wewnętrzną, spójną przestrzeń. Nieobecność przedmiotu jest warunkiem pełnego widzenia barwy i światła, dając poczucie nie zapośredniczonego rzeczą i nazwą doświadczenia świata.
Odejście od iluzji przedstawienia w najnowszych pracach Urszuli Ślusarczyk ma także swój wymiar przestrzenny. Artystka akcentując płaszczyznowy charakter pojedynczych płócien, komponuje z nich większe układy w postaci dyptyków i tryptyków łączonych pod różnymi kątami. Tak zaaranżowane układy włączają widza bezpośrednio w swoją przestrzeń, odwracając porządek przedstawiania, w proces kształtowania "miejsca sztuki". Ten aspekt oczywiście nic nie ma wspólnego z ideą "organizacji jednorodnej życiowej przestrzeni" " jest raczej próbą zakłócenia przestrzeni zastanej, niejednorodnym rytmem pulsującej materii obrazów. Obrazy oparte o ściany, nieco odsunięte od jej płaszczyzny, tym intensywniej emanują samoistną energią, narzucając poczucie własnej organicznej przestrzeni, problematyzującej zarys kątów prostych wyznaczających charakter wystawowego wnętrza. Fakt anektowania przestrzeni nie ma jednak efektu natychmiastowego, raczej posiada naturę czasową - postępuje stopniowo, tworząc swoiste kontinuum, wiodące od pojedynczego detalu obrazu zanurzonego w malarskiej materii, aż po zespoły obrazów otrzymujące status trójwymiarowych obiektów. Pojedynczy detal odbija się w strukturze złożonych kompozycji. Ów proces przechodzenia od płaszczyzny poprzez pulsującą fakturę aż po trzeci wymiar stanowi wyraz monumentalizacji obrazu " związania doświadczenia optycznego z realną przestrzenią kształtowaną malarską materią. Twarda powierzchnia obrazów niesie na sobie ślady zagłębień, usuwania warstw, operowania rylcem " styllusem. I odwrotnie, spotykając się z zastaną przestrzenią nadaje jej nowy wymiar kształtowany stylem artystki.
Zaproponowany przez artystkę tytuł eksponowanego cyklu - "Ślady czasu" sugerując myślenie w kategoriach zaniku, zniszczenia, może dawać powód do odwrócenia porządku linearnie pojmowanego czasu " obrazy Urszuli Ślusarczyk skłaniają do skupienia uwagi na jego prapoczątkach poprzez kwestionowanie ustalonych form widzenia świata. Niekiedy artystka stosuje niemal identyfikację wizerunku z surowości metalowej płyty stanowiącej jego podobrazie " artystka dokonuje malarskiej imitacji procesu śniedzenia, trawienia jednorodnej płaszczyzny. W ten sposób Urszula Ślusarczyk dokonuje powtórzenia procesów naturalnych, widzianych jej okiem i kreślonych wrażliwą ręką " odtwarzanie natury przekształciła w milczący spektakl powstawania form na progu widzialności.
Marcin Lachowski